piątek, 30 grudnia 2016

Szwedzkie kosmetyki czyli Oriflame :)

Dzisiejszy post dotyczy kosmetyków szwedzkiej firmy Oriflame. Zagościły u mnie ostatnimi czasy z uwagi na fakt, że moja siostra jest konsultantką ale jednocześnie mam zaufanie do skandynawskich produktów - sama pracuję w skandynawskiej firmie :) Tak więc mając siostrę konsultantkę mam możliwość zakupienia czegoś w okazyjnej cenie albo jakiś fajnych zestawów promocyjnych. Czas na krótka recenzję. 
    Na początek zestaw, z którego jestem bardzo zadowolona a mianowicie dezodorant i woda toaletowa Eclat Femme Weekend. Kupiłam w poprzednim katalogu w okazyjnej cenie wodę za 49 zł a dezodorant dodawali gratis. Zapach oczywiście poznałam dzięki temu, że w katalogach Oriflame są perfumowane strony do sprawdzenia przed zakupem. Osobiście nie lubię ciężkich perfum a odpowiadają mi tylko delikatne, owocowe, świeże zapachy wywołujące u mnie wrażenie, że mamy już wiosnę lub lato ;) Cytując producenta zapach Eclat Femme Weekend to "kwiatowo-owocowy bukiet pełen subtelnej elegancji i niewymuszonego wdzięku." Dzięki nutce bergamotki, czerwonej porzeczki i brzoskwini a także dodatkom róży stulistnej, białej frezji oraz drzewnym aromatem i wonią piżma zapach zyskuje na lekkości i świeżości. Zdecydowanie nie jest przytłaczający i jak na wodę toaletową dość długo się utrzymuje. Jeśli ktoś lubi takie akcenty zapachowe zdecydowanie polecam :)



        Kolejny zapach na jaki skusiłam się również z uwagi na cenę - 14,99 zł (30ml) jest woda toaletowa Memories Flirting Under Fireworks. Buteleczka jest mniejsza niż Eclat Femme Weekend a mając już tamten nie chciałam brać kolejnego zapachu ale skusiła mnie ta różowa buteleczka :) Oczywiście ponownie wybrałam lekki i  świeży zapach o orientalno-waniliowo-owocowej kompozycji. Głównymi składniki zapachu jest morela, biała róża a także delikatny akord słodkich pralin. Zapach utrzymuje się nieco słabiej niż Eclat ale używałam go dopiero raz więc zobaczymy jak będzie przy kolejnym użyciu. W aktualnym katalogu, który trwa do 16.01 woda ta jest we wspomnianej już cenie 14,99 zł. 



    Kolejny zestawik przydałby się na zabawę sylwestrową gdyby nie fakt, że spędzam go w domu z mężem i córeczką - a może się dla nich wystroję :) Nie ma tego złego -  tusz do rzęs przyda się również przy codziennym makijażu a balsam na spacerze z córką ;) Ale przejdźmy do konkretów. Tusz z najdroższej serii makijażowej w Oriflame a mianowicie Giordani Gold. Kupiłam go również w promocji za jakieś 30 zł  - w aktualnym katalogu inny tusz z GG jest w promocji, ale na pewno jeszcze będzie przeceniony :) Tusz Incedible Length w kolorze czarnym posiada standardową szczoteczkę - co na początku mnie przeraziło gdyż od dawna używam tylko silikonowych szczoteczek. Na szczęście szczoteczka świetnie rozdziela i podkreśla rzęsy, więc odetchnęłam z ulgą. Dzięki swym właściwościom i "formule z mikrowłóknami zapewnia efekt uwodzicielskich rzęs" a do tego posiada właściwości pielęgnacyjne i odżywcze. Na rzęsach nie pozostają nieznośne grudki, nie kruszy się, nie rozmazuje a rzęsy robią wrażenie :) Do tuszu kupiłam sobie balsam do ust z serii The ONE Lip Spa Care w kolorze Natural Pink. W obecnym katalogu jest za 9,99 zł więc cena jest atrakcyjna :) Osobiście nie używam żadnych pomadek, błyszczyków itp a dla ochrony ust wystarczy mi pomadka nawilżająca bądź ochronna dlatego tez zdecydowałam się na delikatny balsam do ust. Moim jedynym szaleństwem był wybór koloru Natural Pink bo był także Transparent :) Balsamik świetnie nawilża usta, jest przyjemny i w zasadzie bezsmakowy. Nadaje bardzo delikatny kolor ustom i nie rzuca się za bardzo w oczy. Dodatkowo zawiera odżywczy kompleks AquaCare, olejek canola i nasiona dzikiej róży, dzięki którym usta stają się miękkie i gładkie. Polecam :)


    Na koniec zestaw pielęgnacyjny do stóp. Generalnie nienawidzę smarować stóp czymkolwiek bo zaraz robią się wilgotne i w moim przypadku szybko marzną ;) Niestety spacerki z córką dały mi się chyba jednak we znaki bo stópki mi pomarzły i zrobiły się suche. Siostra zaproponowała mi pobudzający scrub do stóp z serii Feet Up z naturalną oliwą z oliwek, ekstraktem z miłorzębu i pestkami oliwek. Wypróbowałam i muszę przyznać, że stopy stały się gładsze i odświeżone. Do scrubu zakupiłam sobie zmiękczający krem do stóp z serii Feet Up z arniką i olejkiem jojoba. Po kilku już użyciach moje stopy są zdecydowanie miększe, wygładzone i nawilżone. Jednocześnie krem super się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy - czego bym nie zniosła :) Dodatkowo zaznaczę, że opakowanie jest duże - aż 150 ml i byłam zaskoczona jego rozmiarem jak przyszło bo raczej myślałam, że będzie rozmiarów scrubu :) Polecam wszystkim, którzy mają problem z suchymi stopami. 


    Na razie jestem bardzo zadowolona ze wszystkich zakupionych kosmetyków i oczywiście skorzystam z kolejnych promocji w nowym katalogu :)     

    Na koniec pragnę wspomnieć o konkursie organizowanym przez moją siostrę tu znajdziecie link. Konkurs dla klientów, którzy do 15.01. zrobią zakupy za min 30 zł a nagrodą jest zestaw niespodzianka :) Losowanie przeprowadzi mój chrześniak Oluś :) Zapraszam na Facebooka Kosmetyki Oriflame - Kinga Frączek

środa, 28 grudnia 2016

Czerń w roli głównej

Witam po dłuższej nieobecności spowodowanej Świętami i niestety złym samopoczuciem mojej córki. Ale już po świętach a córka ma się lepiej także czas i pora na kolejną stylizację - inspirację. 
    Dzisiejsza inspiracja to propozycja zarówno na spacer, spotkanie z przyjaciółkami jak i wygodny strój do pracy. Nie ukrywam, że jest to strój idealny dla mnie :) Nie dość, że słucham muzyki rockowej i taki look zawsze był mi bliski, to jeszcze nadal pozostaje modny i zgodny z trendami. 



Biało-czarna koszula w kratkę sprawdzi się wszędzie i w zasadzie do wszystkiego pasuje. Odpowiednio dobrana będzie zarówno elegancka jak i codzienna. Delikatne dżety na kieszonkach dodatkowo uatrakcyjniają tę koszulę. Spodnie dobrałam skórzane - cały czas modne i uwielbiane przez wiele osób. Lekko połyskujący efekt powoduje, że przykuwają uwagę - szczególnie w tak pochmurne dni jak ostatnio... Skórzana kurteczka na wierzchu uzupełnia cały strój. Niestety niskie temperatury nie zachęcają do noszenia zbyt krótkich i cienkich kurteczek więc polecam je osobom, które dużo podróżują samochodem a nie jeżdżą komunikacją miejską ;) Na szczęście jeszcze 3 miesiące i wiosna :) Buty dobrane do tej stylizacji to błyszczące traperki z ozdobnymi suwaczkami ala glany. Pamiętam jak kupiłam swoje pierwsze glany to tata śmiał się ze mnie, że w takich butach to on w wojsku chodził i wszyscy ich nienawidzili :) Teraz buty glany są modne i chętnie noszone przez wszystkich - nie tylko fanów rockowej muzyki. Całość uzupełnia torebka listonoszka z frędzelkami ala chwościk oraz bransoletka wykonana przeze mnie :) Jest to kwiatuszek w kolorze srebra na skórzanym płaskim rzemyku z regulowanym zapięciem w kolorze srebra. 
    Poniżej prezentuję tę samą stylizację z propozycją innych koszul. Jedna czerwono-niebieska kratka a druga zielona w modnym stylu militarnym. Wszystkie ubrania i akcesoria pochodzą ze strony zalando.pl - na dole są odnośniki - a po bransoletkę zapraszam do mnie na Facebooka






Dodatkowo chciałam tylko zapowiedzieć nowości w bransoletkach a mianowicie będą to plecionki różnego rodzaju. Na razie testuje sploty ale jak już wybiorę to najlepsze wejdą na stałe do oferty :) 




Zalando.pl:


wtorek, 6 grudnia 2016

Biżuteria tworzona w domowym zaciszu - czyli handmade :)

    Tak jak obiecywałam dzisiejszy post dotyczyć będzie mojej pasji - bransoletek. Zafascynowana moją pierwszą bransoletką od Lilou jaką dostałam jakieś 5-6 lat temu postanowiłam kupić drugą a potem pewnego dnia pomyślałam, że zrobię sama taką. Cała akcja spowodowana była koniecznością wymiany sznureczków, które się już strasznie zużyły a jakoś ciągle miałam nie po drodze do salonu Lilou na Mokotowską. No nic jako, że byłam zakochana w swoich bransoletkach i nie chciałam ich rzucać w kąt zakupiłam na sklepie z produktami do tworzenia biżuterii sznureczki i kilka innych fajnych rzeczy. Do dziś uzbierałam już mały składzik ale mąż mi sukcesywnie dokupuje organizery w Lidlu ;) Obecnie wygląda to tak. 


Do tego są jeszcze rzemyki i sznureczki no i oczywiście ciągle coś dokupuję. 
    Zabawę z własnymi bransoletkami zaczęłam jakieś 2 lata temu i robiłam je w zasadzie tylko dla siebie ale coraz więcej znajomych pytało skąd mam i gdzie kupiłam więc zaczęłam robić dla innych - głównie w prezencie. W zasadzie do dziś tak robię ale znajomi już nie chcą brać za darmo ;)
    Obecnie robię bransoletki głównie z koralików szklanych oraz kamieni. Dodaję do nich zawieszki ze srebra tybetańskiego, srebra 925 oraz srebra 925 pozłacanego. W zasadzie na zamówienie można zrobić bransoletkę w dowolnym kolorze i z dowolną zawieszką. Jako, że moje bransoletki robione są w domu i nie muszę opłacać mega drogiego czynszu na Mokotowskiej czy Galerii Mokotów to moje bransoletki są tanie, ale wykonane starannie :) Jeśli komuś przypadną do gustu któreś z nich - zapraszam :) Na Facebooku prowadzę stronkę Milky Jewellery i tam wrzucam bransoletki na sprzedaż. 






    Postanowiłam przygotowywać różne stylizacje z wykorzystaniem moich bransoletek żeby posty były ciekawsze ;) Tak oto powstała pierwsza stylizacja - inspiracja. Elementy kolażu poza bransoletkami pochodzą ze strony zalando.pl a poniżej znajdują się linki do konkretnych produktów. 


Dzisiejsza inspiracja to propozycja na romantyczną randkę. Różowa zwiewna sukienka zachwyca delikatnością, natomiast szaro-srebrne dodatki skutecznie przykuwają uwagę. Do tej stylizacji wybrałam dwie bransoletki z moich zasobów :) Jest to grafitowo-różowa i biało-różowa bransoletka z ozdobnymi kuleczkami srebrnymi. Obie bransoletki wykonane są ze szklanych koralików crackle oraz z efektem szronu wielkości 8mm. Jeśli podoba się ta propozycja to zapraszam na zalando.pl a po bransoletki tutaj. 


                                  Sukienka                       Buty                       Kopertówka 

poniedziałek, 28 listopada 2016

Testować czy nie?

Dzisiejszy post dotyczyć będzie testowania produktów. Tak się trafiło ostatnimi dniami, że zostałam zakwalifikowana do dwóch testów. No to zaczynamy :)
     Pomysł na zapisanie na strony związane z testowaniem produktów wyniknął z faktu, że szukałam możliwości otrzymania próbek kosmetyków dla dzieci. Moja córa ma problem z przesuszaniem  skóry i niestety nie mając żadnych próbek kosmetyków musiałam kupować coraz to nowe produkty i testować je na niej... Tym sposobem mam w domu 3 oliwki dla dzieci, 4 balsamy, 3 żele do kąpieli  - może jeszcze skóra dojrzeje jej troszkę i będę mogła je zużyć, zobaczymy... Wracając do tematu - szukałam stron, które oferują darmowe testowanie produktów lub próbki. Poza oczywistymi stronami producentów kosmetyków dla dzieci trafiłam na serwisy EverydayMe oraz TestMeToo - oczywiście postanowiłam się zarejestrować. 
     Pierwszy test w jakim biorę udział pochodzi od TestMeToo i dotyczy produktów MK Caffe a konkretniej świeżo palonych kaw ze sklepu mkfresh.pl. Jako tester otrzymałam kupon upoważniający do zamówienia kawy na sklepie i tak też zrobiłam :) Zamówiłam dwie kawki mielone (można oczywiście zamówić kawy ziarniste) dobrane według moich preferencji poprzez pomocny formularz. Paczuszka przyszła po 3 dniach i tak oto popijam sobie świeżo palona kawkę. Mój wybór to kawa Subtle Harmony o dość niskiej intensywności i kwasowości. 100% Arabika z nutką orzechów, czekolady i brzoskwiń - moim zdaniem pyszna :) Druga kawka to Complete Taste o dużo wyższej intensywności i kwasowości - 100% Arabiki z  nutą czekolady, cytrusów i jagody. Próbowałam zarówno jedną jak i drugą i zdecydowanie polecam :) Kawki aromatyczne a jak otwiera się opakowanie to pachnie intensywnie i zachęcająco. Tę drugą - Complete Taste zabrałam na weekend do rodziców bo moja mama jest nałogowcem jeśli chodzi o kawę i lubi takie nowe smaczki. Spróbowała i była zachwycona - już krzyczy żeby jej zamówić :) Także ja testuję a oni zdobywają nowych klientów :) Poniżej fotka opisanych kaw.


    Drugi test w jakim mam okazję brać udział dzięki EverydayMe dotyczy wybielającej pasty do zębów Blend-a-Med 3D White Luxe Perfection oraz dodatkowego środka przyspieszającego wybielanie Blend-a-Med 3D White Luxe Whitening Accelerator. Testowanie zaczęłam dziś i cały proces ma trwać 4 tygodnie - a więc zobaczymy czy będę tak zadowolona i uśmiechnięta jak Shakira ;) Pierwsze wrażenia po użyciu pasty są ok - jest dość intensywna w smaku przez co lekko piecze ale pozostawia niezwykłą świeżość w ustach. Producent pasty informuje, że "formuła z dwutlenkiem krzemu usuwa przebarwienia powierzchniowe w sposób mechaniczny, fluorek sodu wzmacnia zęby, a aktywne polifosforany w formie mikrogranulek rozpuszczają przebarwienia i chronią przed powstawaniem nowych". Owszem od razu po użyciu pasty czułam, że zęby są gładziutkie, dobrze umyte a oddech jest świeży. Kolejnym krokiem jest użycie Blend-a-Med 3D White Luxe Whitening Accelerator, który "zawiera najwyższe stężenie aktywnych polifosforanów oraz cząsteczki dwutlenku krzemu, dzięki czemu pomaga przyspieszyć usuwanie przebarwień powierzchniowych nawet w miejscach niedostępnych dla szczoteczki." Podobnie jak pasta zapewnia fajne uczucie świeżości i delikatne czyszczenie jednak ważnym jest aby stosować White Accelerator w połączeniu z pastą do zębów. Tylko połączenie tych dwóch produktów może przynieść oczekiwane efekty. Do tego testu będzie jeszcze drugi post po zakończeniu kuracji i będzie dotyczył efektów i  mojej opinii o produkcie. Zapraszam już teraz. 


    Ostatni "test" to kosmetyki Oriflame. Nie bez powodu napisałam "test" ponieważ kosmetyki pochodzą od mojej siostry Kingi, która jest konsultantką tej firmy. Tutaj znajdziecie link do jej grupy na Facebooku. Oriflame jest szwedzką firmą kosmetyczną obecną na polskim rynku już od wielu lat. Producent informuje, że dzięki zastosowaniu naturalnych składnikowych produkty nie uczulają a do tego są wydajne i mają przyjemne zapachy. Z tego co wiem nie mają chyba sklepów stacjonarnych a kolportaż odbywa się za pośrednictwem konsultantów takich jak moja siostra. Za dzieciaka miałam kontakt z tą firmą kiedy to wygrałam zestaw ich kosmetyków w konkursie jakiejś młodzieżowej gazety. Pamiętam jak dziś ten przepiękny zapach serii Milk&Honey a zestaw zawierał krem do rąk i ciała, żel pod prysznic oraz mydło do mycia rąk - zapewne niedługo zamówię sobie kosmetyki z tej serii. Na razie jednak dostałam inną serię przeznaczoną pod prysznic a mianowicie Discover o zapachu Miami Spirit. W skład zestawu wchodzi żel pod prysznic i scrub do ciała. Żeli nigdy za wiele a scrub przyda się do masażu antycellulitowego :) Jestem już po pierwszym użyciu i muszę przyznać, że zapach jest super, skóra miła w dotyku. Przyznaję również, że mają  ładne opakowania - od razu zrobiło się bardziej kolorowo w łazience :) Do tego zestawu dostałam jeszcze krem do rąk Charmed, ale niestety dostępny jest tylko do wyczerpania zapasów. Zapach przyjemny i delikatny - nie lubię intensywnych zapachów na rękach - i ładnie się wchłania a to bardzo ważne bo nienawidzę jak mi się ręce "maślą". Dopiero poznaję markę ale mając konsultantkę na tzw. wyciągnięcie ręki, myślę że będę sukcesywnie coś kupować i sprawdzać :) Zapraszam do zakupów :)


 Pamiętajmy, że produkty skandynawskie słyną z jakości i niestety bardzo często ceny. Sama pracuję dla duńskiego producenta farb - Fluggera ale większość osób zna lub słyszało o takich firmach jak Bang & Olufsen, BoConcept czy dziecięce LEGO. Jest także IKEA, która kojarzy się z  tańszymi produktami - ale z drugiej strony gdzie się człowiek nie odwróci tam produkt z IKEA :) Dlatego też zaufam szwedzkiej firmie Oriflame i postaram się poznać ich produkty lepiej :)
     Podsumowując powyższy post testować czy nie? - oczywiście, że testować. Można zaoszczędzić mnóstwo pieniędzy a przy okazji znaleźć coś idealnego dla siebie :) Buziaki :*

czwartek, 24 listopada 2016

Efekty uboczne ciąży

    Tak jak obiecałam dziś kilka słów na temat nieprzyjemnych skutków ubocznych ciąży a mianowicie - rozstępy i cellulit...Tak w moim przypadku to jedyne efekty uboczne - obeszło się bez depresji poporodowej :) No to zaczynajmy.
    Przez cała ciążę martwiłam się o to żeby nie dostać przypadkiem rozstępów. Kontrolowałam wagę żeby nie przytyć za dużo choć koniec końców przybrałam 12 kg. Niby nie dużo ale niestety odbiło się to na moim ciele. Od pierwszego dnia kiedy potwierdziłam ciąże zaczęłam stosować krem na rozstępy firmy Palmers - link znajdziecie tutaj. Zachęciły mnie opinie innych mam, które były zadowolone z tego produktu więc kupiłam. Na początku było super. Skóra miękka, pachnąca - choć nie przepadam za zbyt słodkimi zapachami kosmetyków - świetnie się wchłaniał - po prostu super, niestety tylko do końca 8 miesiąca... Wiadomo, że im bliżej finiszu tym bardziej skóra się rozciąga a dzidziuś najszybciej rośnie. Na wszelki wypadek zaczęłam używać Palmersa 3 razy dziennie ale to nic nie dało :( Rozstępów nie było a potem widziałam jak z dnia na dzień pojawiają się nowe. I tak oto wysypało mi brzuch co obecnie strasznie mnie wkurza. A szkoda bo brzuszek Jennifer Love Hewitt w reklamie był taki śliczny ;) W międzyczasie dostałam od znajomej - również w ciąży - ujędrniające masło do ciała po porodzie z Ziaji (o jego zaletach można przeczytać tu). Spodobał mi się zapach i konsystencja bo nienawidzę jak kosmetyk maśli mi się po ciele i nie wchłania się. Zachwycona produktem dokupiłam sobie jeszcze krem na rozstępy i tak oto zyskałam zestaw dla mamy :)


Niestety mając już rozstępy nie oczekiwałam cudów więc po prostu smarowałam się dodatkowo do Palmersa bo jego zapach po 8 miesiącach używania zaczął mnie drażnić...
    No nic szczęśliwie urodziłam i mam rozstępy, których wypadałoby się jakoś pozbyć. I tu znowu nie oczekuję cudów no ale może chociaż troszkę uda się je optycznie ukryć. Zaczęłam czytać, szukać opinii no i zdecydowałam się na zakup olejku BioOil. Kurację oczywiście wspomagam pilingami - obecnie używam zakupionego w Rossmanie solnego pilingu Wellness & Beauty z masłem shea i olejkiem migdałowym  - link tutaj. Piling przydaje mi się również w kuracji antycellulitowej, z którym także próbuję walczyć. Nadmienię, że piling pięknie pachnie a olejek pozostawia skórę mięciutką :) Do kuracji antycellulitowej dokupiłam sobie na początek krem z Eveline. Cytując producenta preparat opiera się na "technologii 3-fazowej kompresji tłuszczu do walki z cellulitem wodnym i tłuszczowym". 

  • Faza 1 - stymuluje lipolizę czyli proces rozpadu i eliminacji komórek tłuszczowych - cellulit tłuszczowy.
  • Faza 2 - działa drenująco czyli usuwa nadmiar wody i toksyn z komórek, likwiduje opuchnięcia oraz przeciwdziała zastojowi płynów - cellulit wodny.
  • Faza 3 - wiąże i usuwa toksyny oraz zmniejsza ich przenikalność do głębokich warstw skóry. Silnie ujędrnia i zapobiega powstawaniu grudek. 

Stosuję już blisko miesiąc i muszę powiedzieć, że efekty jak na tak niską cenę są fajne. Skóra jest bardziej napięta, miękka a cellulit mniej widoczny - nawet mój mąż już widzi efekty :) Także jeśli ktoś nie chce wydać za dużo pieniędzy to  polecam zestaw poniżej. Oczywiście kwestia rozstępów zostanie omówiona ponownie za ok 3 miesiące bo taki czas stosowania zaleca producent. 


    Na zakończenie dzisiejszego postu polecę Wam produkty do pielęgnacji ciała, które stosuję regularnie od jakiegoś czasu i jestem zachwycona :) Moja ulubiona firma kosmetyczna Organique. która produkuje kosmetyki w cudownych zapachach. Ja osobiście preferuję zapachy świeże, orzeźwiające, cytrusowe. Takie zapachy pobudzają mój organizm do działania a wszystkie "słodziaki" - czekoladowe, kokosowe itp - jakoś mnie usypiają więc nadają się tylko do stosowania przed snem ;) Pierwszy raz spotkałam się z firmą Organique jeszcze w poprzedniej pracy kiedy to w prezencie na święta dostałam zestaw kosmetyków Organique, od firmy która produkowała dla nich słoiczki :) Mega fart bo tak to jakoś nie zauważałam ich w centrach handlowych :) Produkty jakie wtedy miałam okazję poznać to był piling i balsam z kozim mlekiem. Jak ja się zachwycałam tymi kosmetykami  - zapach, wygładzenie i miękkość skóry - po prostu cudo :) Od tamtej pory używam ich pillingów a mój obecny zestaw to cukrowy pilling Orchidea i Curacao, 2 cukrowe pianki pillingujące - owocowy koktajl i pinakolada i balsam do ciała z masłem shea, truskawka i guawa :) Polecam bo są wydajne - szczególnie balsam - i pięknie pachną :)


No dobrze koniec tych kosmetyków. Już niedługo co nieco o bransoletkach :) Buziaki :*

środa, 23 listopada 2016

Dieta cud :)

    Dziś kolejny post o tym do czego zmotywowała mnie moja córka - a mianowicie do wzięcia się za siebie. Nie ukrywam, że przed ciąża miałam już lekka nadwagę przy moim wzroście (a jestem kurduplem - 162 cm) no i niestety ciąża też pozostawiła mi parę pamiątek m.in. rozstępy :( i kilka dodatkowych kilogramów...Nie będę ściemniać, że moja waga to wina złych genów czy ciężkich kości :) po prostu za duże żrę a za mało się ruszam... W zasadzie od zawsze mam raczej siedzącą pracę. Pomimo obsługi klientów, przyjmowania towarów itp, tego ruchu było jednak zdecydowanie za mało. Nie umiałam się absolutnie zmobilizować do ćwiczenia po pracy bo i tak padałam na twarz...Z tym jedzeniem to też różnie u mnie bywało bo w zasadzie to ja dużo nie jem w ciągu dnia ale za to wieczór... Ech chipsy, paluszki, piwko czy winko z mężem i jakiś film - no i mam miłość męża a w gratisie brzuszek i cellulit ;)
    Córkę urodziłam w czerwcu i wiadomo, że nie forsowałam się tak od razu bo to moje pierwsze dziecko i mam nadzieję, że nie ostatnie więc chciałam żeby wszystko ładnie wróciło do normy. No i troszkę przeciągnęłam to wracanie do normalności...Zamiast chudnąć i pozbyć się chociaż tego co mi pozostało po ciąży to się zasiedziałam... Zazdroszczę mamom, które chodzą na długie spacery z dzieckiem i dzięki temu łatwiej wracają do normy. Moja niestety nie lubiła wózka od początku...Spacer to była istna mordęga dla niej i dla mnie...Pierwsze 3 minuty ogarniała co się dzieje ale jak już się zorientowała, że jest w wózku i idzie na spacer to był ryk - 20-30 minut...Czasem się zastanawiałam skąd ona ma tyle siły, że płacze i płacze...Jak w końcu padała ze zmęczenia i usypiała to pospała 20-30 min i szybko musiałam wracać żeby się znów nie rozpłakała...Wyobraźcie sobie jakiego buraka miałam na twarzy za każdym razem jak ktoś mnie mijał i widział, że nie umiem ogarnąć swojego dziecka...Ale miałam dwa wyjścia - nie wychodzić w ogóle albo wychodzić i czekać aż się przyzwyczai do wózka...Na szczęście ten etap mamy za sobą i Emilka chętnie wychodzi z mamą na dłuższe spacery - ona pośpi a ja pospaceruje dla zdrowia i kondycji :) 


    Niestety spacery to za mało więc postanowiłam zacząć ćwiczyć - nadmienię, że nie ćwiczyłam do tej pory w ogóle. Jedyna aktywność jaką lubię to rower i zanim zaszłam w ciążę jeździliśmy z mężem codziennie po 13-15 km ale wiadomo przyszła zima potem brzuch był za duży i nie jeździliśmy. Inny sport? Hmmmm nawet w liceum migałam się od biegania więc do tego nie przekonam się nigdy a więc fitness :) Niestety mieszkam na lekkim zadupiu więc wszędzie mam daleko a jeszcze trzeba coś zrobić z małą. No to pozostaje mi ćwiczenie w domu - może z jakąś znana twarzą co by mi było miło, że taka znana i lubiana :) Chodakowska - za ciężka - myślała, że umrę w połowie, Mel-B w miarę ok - za krótko żeby stwierdzić czy pomaga, Lewandowska - nie podobają mi się tej karate akcje w każdych treningach ale jak na razie najlepiej ćwiczy mi się z nią. No cóż na efekty trzeba będzie poczekać - a szkoda bo chciałoby się już już szybciutko wskoczyć w mniejsze spodnie albo chociaż w te sprzed ciąży...
    Kolejna sprawa - dieta. Zawsze stosowałam tę najpopularniejszą - dietę CUD: żryj ile chcesz a jak schudniesz to cud ;) Jak już pisałam w zasadzie nie jem dużo bo chodząc do pracy czasem zapominałam zjeść przez cały dzień. Wiem, że niezdrowo ale czasem zapominałam i już. Wracałam do domu głodna jak wilk i wtedy jadłam - o 19-20 obiad, chipsy, fast foody - byłam szczęśliwa, najedzona i coraz grubsza...Obecnie staram się jeść jak i moja córka co ok 3h korzystając z diety 1500 kcal. Zobaczymy jak mi pójdzie bo założenie jest ambitne - 10 kg w dół. 
    Emi mnie motywuje bo w czasach gdzie dzieciaki potrafią być naprawdę okrutne dla innych nie chcę żeby śmiali się z niej że ma grubą mamę - a tak serio chodzi przede wszystkim o zdrowie. Człowiek otyły choruje na rożne dolegliwości związane z nadciśnieniem, problemami z nerkami, sercem już nie wspomnę o poruszaniu się czy zwykłych czynnościach domowych. Wiem bo w mojej rodzinie są osoby otyłe i widzę jak wiele wysiłku kosztuje ich nawet założenie butów. Dlatego aby nie zapuścić się jeszcze bardziej działam póki mam czas :) A najważniejsza w tym wszystkim jest systematyczność i dobre nastawienie. Ćwiczę dopiero 2 tygodnie a mój mąż mówi że już widzi efekty - szkoda, że waga nie :) Dla mnie najważniejszą sprawą było przekonanie samej siebie, że ćwiczenie może sprawiać mi radość a nie jest tylko bolesnym elementem utraty wagi. I powiem Wam - udało się. Jak zdarzyło mi się, że nie poćwiczyłam z jakiegoś powodu to miałam wyrzuty sumienia i jakoś źle się czułam, że nie ćwiczę. Także grunt to odpowiednie nastawienie i przekonanie do tego co robimy :) A efekty - kiedyś będą i to będzie największa nagroda. 
    W kolejnych postach podzielę się z Wami informacją jak walczę z cellulitem i rozstępami... Buziaki :*
   

wtorek, 22 listopada 2016

Emilka zwana dalej Pucią :)

    Dzisiejszy post dotyczyć będzie sprawczyni całego tego zamieszania a mianowicie mojej córki - Emilki. 


    Jak już pisałam wczoraj to w zasadzie dzięki niej się zmotywowałam do działania - i to nie tylko do pisania... To ona powoduje, że chce się chcieć :) Każdego dnia  - kiedy wstaję zaspana i wkurzona, że już się obudziła zamiast pospać np do 10 ;)  - wchodzę do jej pokoju i widzę ten rozbrajający uśmiech to całe zmęczenie mi przechodzi i od razu mam ochotę się z nią bawić. To dziecko to wulkan energii co okazuje oczywiście tym, że w ciągu dnia śpi ze 3 razy po godzince a wieczorem zdarza jej się usnąć o godz 1 - i weź tu się człowieku wyśpij ;) Tak, tak wiem mówili, że szybko zatęsknię do pracy kiedy mówiłam, że idę na URLOP macierzyński ;) Ale co tam zmęczenie kiedy ma się w domu takiego szkraba, który od rana się uśmiecha, krzyczy i piszczy z radości - swoją drogą podziwiam, że sąsiedzi się jeszcze nie skarżą na jej serenady :) A więc przedstawiam Wam moją kochaną córeczkę - Emilkę.


    Przeglądając zdjęcia do tego "kolażu" zobaczyłam jak niesamowicie zmieniła się przez te 5 miesięcy. Widząc ją na co dzień wiem, że się zmienia ale że aż tak??? Szok... Oczywiście moja córeczka wyśniona, wymarzona, noszona 9 miesięcy przez mamusię jest całkowitym klonem taty :) Dobrze, że chociaż oczy ma po mamie bo gdybym jej nie urodziła to bym się zastanawiała czy moja ;) No dobrze nie będę dłużej przynudzać bo myślę, że Emilka nie raz dostarczy mi ciekawych tematów do napisania posta, a na dzisiaj już koniec sprzedawania prywatności mojej córy :) Swoją drogę mam nadzieję, że nie zabije mnie w przyszłości za te zdjęcia :) Buziaki :*

poniedziałek, 21 listopada 2016

Coś na początek

    Z okazji ukończenia przez moją kochaną córkę 5 miesięcy mama wzięła się za pisanie. Obiecywałam sobie to już od dawna ale jak z dietą - zacznę jutro :) No ale cóż skoro moja córka postanowiła wczoraj zacząć siadać - czym prawie przyprawiła mnie o zawał jak się przechyliła na bujaczku - to i mama musi się wziąć za siebie :) A więc kawa, batonik - w końcu jestem na diecie ;) - i biorę się do roboty :)


   Szybciutko coś o mnie żeby Was nie zanudzać - mama na macierzyńskim a poza tym - od prawie 3 lat - kierownik sklepu z farbami. Wcześniej sprzedawałam inne materiały budowlane - płytki, mozaiki a nawet tak znienawidzone przez wielu - luxfery :) Jakoś tak wyszło, że kompletnie minęłam się z wykształceniem (finanse) i pracuje w budowlance. Nie smuci mnie to specjalnie ponieważ pracując od 19 roku życia w tej branży nauczyłam się wielu rzeczy o dobieraniu materiałów, kolorów, dodatków. Sprawia mi to ogromną radość dlatego cieszę się, że nie poszłam za wykształceniem i nie siedzę w papierach a mieszam farby :) Mam już spore doświadczenie więc jeśli miałby ktoś jakieś pytanko związane z dobieraniem płytek, tapet, farb i innych materiałów budowlanych czy dodatków - służę dobrą radą :)
  
  Przy okazji tak wielkiej rocznicy mojej córki jaką jest ukończenie 5 miesięcy wróciłam także do mojej ulubionej czynności a więc robienia bransoletek. Co jakiś czas będę wrzucać coś nowego zrobionego przeze mnie. Jestem trochę taka Zosia Samosia ale co poradzę, że lubię to co robię :)
Jeśli komuś przypadnie do gustu to co publikuję będzie mi niesamowicie miło. 
Na początek coś na szczęście aby mi się udało i ktoś zaczął czytać te moje wypociny ;)


Ok udało się jest pierwszy post :) A teraz... idę nakarmić mojego dzidziola :) Buziaki :*